A straight oar looks bent in the water. What matters is not merely that we see things but how we see them.
{Michel de Montaigne}
Lubię tak zwane babskie zakupy. Zwłaszcza buty i szminki.
Jednak 20 metrów bieżących drutu stalowego, 2 metry metalowego łańcuszka i piła ręczna też potrafią sprawić radość.
Zwłaszcza jeśli mają posłużyć do realizacji zaplanowanego projektu DIY.
Ten blog kiedyś rozpoczął się sporą dawką projektów ˌdiː aɪ ˈwaɪ.
Najwyższy czas wrócić do realizacji pomysłów, które na dobre utknęły w glowie lub na pulpicie komputera...
Kilka tygodni temu oczom takiego zbieracza jak ja nie umknął kawał okorowanej gałęzi porzucony... nie, nie w lesie ani w parku - ale na podmiejskim osiedlu zabudowy wielorodzinnej. Powędrował do bagażnika samochodu, potem na balkon, gdzie czekał na listopadowe sobotnie popołudnie.
Puszki po fasoli czekały sobie na swój czas znacznie dłużej.
Jednak gdy w końcu nadszedł, będzie znacznie dłuższy niż przysłowiowe 'pięć minut'.
Wszystkie elementy zebrane i połączone w jedno zawisły w oknie w roli swego rodzaju lampionu.
*Gdyby ktoś zechciał przetwarzać puszki aluminiowe na podobne świeczniki, polecam zamrozić w nich wodę. W takim stanie poddają się obróbce młotkiem i gwoździem znacznie łatwiej i bez niepotrzebnego wgniatania metalu.
Ale to nie koniec sobotniego wieszania.
Na ścianie zawisło stare wiosło szalupowe. Jakiś czas temu urzekł mnie taki pomysł, Wiosło zostało zorganizowane i przytwierdzone przez Męża, przez co powoli wiosłuję w stronę stylu Hamptons i może kiedyś dopłynę do celu, ale raczej skończy się to jakimś stylowym koktailem o charakterze eklektycznym. :)
Summa summarum, dwom starym kawałkom drewna została powierzona funkcja dekoracyjna.
Bo znaczenie ma nie fakt, że coś widzimy, ale jak to widzimy.
I w ogóle czy to jeszcze recykling czy już raczej upcykling?
Back to the roots w najlepszym wydaniu:-)
OdpowiedzUsuńPiękna dekoracja, bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńZachwycałam się tymi lampionami już na fb, ale tak się nieśmiało spytam... Czy nie wystarczy rozgrzać gwoździka nada gazem i takim gorącym robić dziurki? Troszkę nie kumam tego mrożenia wody - czy jest potrzebne. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło Dominiczko.
Alutku, może można i tak. Ja w kilku miejscach napotkałam i skopiowałam pomysł z mrożeniem wody w puszce. Wykorzystałam i sprawdził się. Puszka aluminowa jest miękka i przy nacisku gwoździa (mój był spory) łatwo się wgniata i odkształca. Z lodem w środku puszka jest cała utwardzona, kładzie się ją na ręczniku, aby unieruchomić, rysuje flamastrem wzorek i rach-ciach dziurkuje. Nie napotkałam opcji z rozgrzanym gwoździem (w ten sposób robiłam kiedyś dziurki w pasku, ale nie wiem czy to podziała na metal), musiałabyś testować sama :)
UsuńDziękuję za szczegółowe informacje. :))
UsuńJa takie "rozgrzane" dziurki robię też w plastiku. Igłą lub drutem do dziergania. Spróbuję z puszką. :)
Fantastyczna !! Widzę, że Ci się trafił kawał niezłego drewna. ŚWietnie to wszystko razem wygląda.
OdpowiedzUsuńAle świetna ta belka drewniana - całość wygląda baaardzo klimatycznie.
OdpowiedzUsuńświetnie wyszło, nastrojowo ;) i ta rada z zamrożeniem wody, może kiedyś skorzystam, za co już dziś dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna gałąź, lampiony świetnie wyglądają, wszystko wyszło idealnie i jaki klimat, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńale genialnie to wygląda!!!:)
OdpowiedzUsuńjestem jak najbardziej oczarowana:)))
świetny pomysł i te puszkowe lampiony , nonono :)
OdpowiedzUsuńPokazałam mężowi Twój wspaniały lampion i zadał tylko jedno pytanie:-) "co też chcesz taki?", no jasne że chcę:-). Do dzieła, mężu do dzieła bo chyba troszkę roboty z tym będzie:-), jak już zrobimy to się pochwalimy:-). A wiosło pierwsza klasa, wspaniale prezentuje się na tej ścianie:-)
OdpowiedzUsuńGałąź w oknie już kiedyś widziałam, bardzo mi się podoba. W ogóle lubię, kiedy coś migocze w oknie :) Ja do domu przytargałam ogromne poroże, więc będzie się działo ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
marta
Chcę zobaczyć!!!
Usuńlampiony przepiękne! genialny pomysł :) będę z pewnością kombinować w domu!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie pomysły na coś z niczego, a efekt bombowy.
OdpowiedzUsuń