The sea, once it casts its spell, holds one in its net of wonder forever.
{Jacques Yves Cousteau}
{Jacques Yves Cousteau}
To tylko ciąg dalszy mojej fascynacji morskimi formami życia. Koralowce to niewyczerpane źródło inspiracji. A ponieważ tych prawdziwych nie można mieć / zdobyć / kupić, trzeba je sobie... zrobić.
Samoschnąca glinka okazała się niezwykle wdzięcznym materiałem do twórczej zabawy.
Gdzieś tam kiedyś mi mignęła na półce w Empiku, lecz dopiero post Wioli z InteriorsPL sprawił, że przepadłam na dobre. I teraz wałek często idzie w ruch, lecz zamiast wałkować ciasta na jesienne tarty, wałkuję glinkę.
Można ją z łatwością ciąć, wyginać, formować, malować, lakierować...
I tu taka sytuacja. Zaszła potrzeba zabezpieczyć przed wilgocią koralowiec, zrobiony jakiś czas temu (TU).
Duży market budowlany. Krążę między półkami z puszkami. Miły Pan z obsługi bardzo chce pomóc.
Pan: Czy mogę w czymś pomóc?
Ja: Nie dziękuję.
I dalej krążę. Oglądam puszki z lakierami.
Pan: Może jednak mógłbym pomóc?
Ja: No może, szukam lakieru.
Pan: A do czego ten lakier miałby być?
Ja: Nooo, najlepiej żeby nie był błyszczący, szybko schnął i nie miał drażniącego zapachu.
Pan: Ale do czego konkretnie, to mógłbym lepiej dobrać...
Ja: Yyyy, do takiego tam.... mmmm... wyrobu...
No bo czy Pan miałby specjalny lakier do koralowca z masy solnej??? ;)
A ja z glinki swojego czasu tworzyłam maleńkie szyldziki, wstyd! ;) Jestem pod ogromnym wrażeniem, dopisane do inspiracji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Karolina.
O WOW, ALE CZAD! nie znałam czegoś takiego jak ta glinka. "koralowce" po prostu przepiękne!!!
OdpowiedzUsuńSerio??? Jakie cudne ozdoby świąteczne można zrobić...
OdpowiedzUsuńDominiko, bardzo lubię Twoje wnętrza :)
Kopara opadła, nie mam pytań....Jaki pomysł, a jaki efekt!
OdpowiedzUsuń