Dottor Randazzo, non le ho nemmeno offerto niente
Prende qualcosa?
Vuole…vuole uno zabaione?
Prende qualcosa?
Vuole…vuole uno zabaione?
{Dante 'Johnny Stecchino'}
Któż nie pamięta z dzieciństwa kręcenia kogla-mogla?
Taka słodkość, gdy w domu nie było żadnych słodyczy, a jajka i cukier tak.
Tymczasem - po małej modyfikacji wykonawczej i alkoholowej - to znany, klasyczny, włoski deser, popularny również w Argentynie i Urugwaju. A w zasadzie, w różnych odmianach, prawie na całym świecie (zabaglione, sabayon, sambayón, eggnogg, rompope, advocaat, coquito, eierpunsch, amazake...)
Kilka minut więcej i nieco alkoholu zmienia dziecięcy przysmak w wytrawny deser dla dorosłych. Zapewne nie wszyscy się skuszą na taką słodkość z powodu - bardziej lub mniej uzasadnionych - obaw przed kulinarnym wykorzystaniem surowych jaj. Szanuję takie ograniczenia, ale akurat mnie one nie dotyczą.
Za dużo kogla-mogla w moim życiu było...
Więc jeśli akurat zostały mi żółtka wykorzystania, postanowiłam powierzyć im główną rolę w osładzaniu środowego popołudnia.
Jeśli masz...
4 żółtka
6 łyżeczek cukru
50ml Malibu (lub w wersji klasycznej Marsali, lub - dla pragnących sięgnąć korzeni - Moscato d'Asti)
łyżeczkę ekstraktu waniliowego (nie wanilinowego!!!)
... to przyrządzisz z tego 3 porcje deseru.
Wszystkie składniki umieścić w misce (odpornej na gorąco) ustawionej na garnku z białym wrzątkiem (sic! - wolę angielskie 'simmering'). Miska nie może dotykać powierzchni wody. Ubijać ręcznym robotem, aż mieszanina potroi objętość - będzie jasna, gęsta i piankowa.
Podawać od razu - ciepłe, lub na zimno - odczekując przynajmniej 15 minut, na przykład z kwaskowatymi owocami leśnymi...
I w takim zabajonym nastroju, wystarczy jeszcze włożyć szpilki i szminkę w wiosennym kolorze i można podbijać
PS. Jak byłam mała, a pojawiły się u nas lody o smaku 'zabaione', to byłam przekonana, że oznacza to, iż one są takie właśnie... zabajone, zabaśniowane, zaczarowane... ;)
W sumie w smaku trochę są.
Twoje zabajone jest iście baśniowe :) Też zjadałam kogel mogel w niedozwolonych ilościach, najczęściej z dodatkiem gorzkiego kakao.
OdpowiedzUsuńPiękne kompozycje!
Dziękuję, fajnie że jest nas więcej - zwolenników kogla-mogla.
UsuńCo z buty! I ta aranżacja-piękne!
OdpowiedzUsuńUwielbiam patrzeć na Twoje zdjęcia ♥♥♥ :)
OdpowiedzUsuńDziękuję z rumieńcem ... :*
UsuńPiekne kolory...i te szminki....cudownie....lyknij zabajone i krec nozka w szpilce.....
OdpowiedzUsuńAch, taki kogel mogel to mi pasuje :D
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie jednak to deser nie dla mnie:-( Pewnie byłam jedynym dzieckiem, które nie tolerowało kogla-mogla :-) I tak jest do dziś.
OdpowiedzUsuńMagdo, zawsze musi być wyjątek od reguły...
UsuńAch jak ja lubiłam kogel mogel! Wersja na szybko była z samych żółtek i cukru, bardziej wypasiona z dodatkiem kakao, a najbardziej wypasiona z dodatkiem ubitej piany z białek.
OdpowiedzUsuńFajne buty ;))
Tak, to prawda. Z kakao - wersja lux ;) a z pianą z białek - deluxe! Zabieram się za działania w związku z akcją od Ciebie, ale to wymaga kilku przemyślanych planów fotograficznych... :)
UsuńTo coś dla mnie!!! Uwielbiam!!!
OdpowiedzUsuńJa ostatnio też robiłam kogel mogel ;) po długiej przerwie, bo bałam się salmonelli i chyba z 20 lat nie jadałam surowych jajek, aż w końcu ktoś mnie olśnił, że jaja po zalaniu wrzątkiem są bezpieczne!!!!hurrra ;) Człowiek taki ograniczony czasem ;)
OdpowiedzUsuńA butki masz wystrzałowe, piękny krój i czubeczek!!!!
Butki pod względem kroju wyszukane, musiał być idealne :) Obym założyła w tym roku - patrząc na to, co za oknem...
Usuńmmm baju bongo ;))
OdpowiedzUsuńPrzysmak z dziecięcych lat:)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie klimatyczne zdjęcia!
Dziękuję!
Usuńkogle mogel deser dzieciństwa :) uwielbiałam wtedy, ale teraz bardzo chętnie zamieniłabym na taki z dodatkiem alkoholu, w końcu mam już swoje lata i mi się należy :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam kogel mogel :D Kocham :D
OdpowiedzUsuńKogel mogel jest super, ale bardziej zachwycam się Twoimi zdjęciami, kolorami i kompozycją. Rewelacja :)
OdpowiedzUsuńi jak zwykle slinka cieknie:))) buziaki:)
OdpowiedzUsuńA ja tylko raz kogel mogel jadłam jako dziecko... ale ten, taki podrasowany to chyba by mi podlasował! Tylko potem może być problem w poruszaniu się na szpilkach hihi :-) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJak byłam mała dokładnie tak samo myślałam o nazwie zabajone ;)
OdpowiedzUsuńSiostra często robiła mi kogel-mogel, ale z czasem zaczęło mnie brzydzić surowe jajko. Ale jak patrzę na Twój kogel-mogel, to stwierdzam, że nie miałabym żadnych oporów przed jego zjedzeniem :))
Ha ha, super że nie ja jedna miałam takie skojarzenia!
UsuńTwoj kogel mogel wyglada bardzo apetycznie i pieknie zostal skomponowany z butami i reszta :)
OdpowiedzUsuńTakie wiosenne słodkości i pastele... :)
UsuńOh my goodness, kogel mogel reminds me of my childhood. My dad used to make it for me:) Aww..thanks for that, sweetie. xoxo
OdpowiedzUsuńOh, am so happy that I've reminded you of something nice! xoxo
UsuńSmaczny deser wyczarowałaś i pięknie go nam sprzedałaś :)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKocham taki baśniowy klimat...
OdpowiedzUsuńGe-nia-lne zdjęcia...
OdpowiedzUsuńTwoje pomysly na zdjecia sa poprostu wspaniale i niepowtarzalne!
OdpowiedzUsuńA deser..napewno tez smakowity, ale narazie lepiej jak nie bede probowac :-)
Świetne apetyczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń