People ask me what I do in winter when there's no baseball. I'll tell you what I do. I stare out the window and wait for spring.
{Rogers Hornsby}
Czekam na wiosnę. I to chyba bardziej niż kiedykolwiek. Na to by w blogu odejść nieco od tematyki stricte kulinarnej (jakkolwiek miła i pyszna by ona nie była), otworzyć okno i wpuścić świeży powiew postów o tematyce szerszej, DIY i tej z zewnątrz związanej z fotografią. Bo teraz, gdy w każdym roboczym tygodniu przed pracą noc, po pracy noc, jedynym momentem na robienie zdjęć w naturalnym świetle jest sobotnie lub niedzielne południe, które zazwyczaj akurat wiąże się z czymś do jedzenia.
I są takie dni.
Dni, kiedy po prostu nie możesz uciec od czekolady. Kiedy to już nie tylko zachcianka czy dziecinne łasuchowanie. Dni, w których mózg bombardowany jest jednym rodzajem impulsów: CZEKOLADA.
I nie chodzi tu o żadne namiastki - mleczne batony, nadziewane mleczka ptasie czy inne, kakaowe babki, tylko o pełny smak czekolady, o zawartości kakao min.60%.
Na takie dni dobry jest absolutnie czekoladowy muffin.
Lubię korzystać z nowych przepisów, krok po kroku odtwarzać ciekawe dania według dobrych receptur.
Jest jednak pole, na którym pozwalam sobie na pełną spontaniczność i własne inicjatywy bez limitów. Pole muffinowe.
Na bazie radosnej twórczości powstały te czekoladowe. Nie pierwsze, jednak tym razem tak dobre, że byłam zaskoczona, iż po tylu latach mogę stworzyć jeszcze lepsze. I wyjadałam surowe ciasto z miski, co zazwyczaj jednak mi się nie zdarza...
6 dużych absolutnie czekoladowych muffinów (składniki):
1 szklanka mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia + 1 łyżeczka sody
1 tabliczka gorzkiej czekolady (min.60% kakao)
1/4 szklanki oleju roślinnego
4 łyżki miodu
2 łyżeczki cukru
4 łyżki śmietany (użyłam tej o zawartości tłuszczu 18%)
1 jajko + 1 żółtko
2 łyżki Nutelli
Czekoladę połamać, odłożyć 6 kostek, rozpuścić w kąpieli wodnej. Do rozpuszczonej, lekko przestudzonej czekolady dodać olej, miód, cukier, śmietanę oraz jajo i żółtko. Wymieszać na gładką, balsamiczną masę. Mąkę wymieszać z proszkiem i sodą, dodać czekoladową masę i dobrze połączyć wszystkie składniki. Dodać Nutellę i ponownie wymieszać. Rozłożyć do papilotek. Piec ok.20-23 minut w temperaturze 180°C.
W gorące muffiny wetknąć po kostce czekolady.
Najpyszniejsze jeszcze ciepłe. Wiadomo.
Twoje zdjęcia są obłędnę więc babeczki też muszą takie być....Bardzo lubie ten twoj specyficzny klimat.Buziaki
OdpowiedzUsuńKochana Magdo, niezmiernie mnie cieszy, to że dostrzegasz 'specyficzny klimat'. Wśród tylu setek, tysięcy blogów i pięknych zdjęć, to naprawdę ogromniasty komplement, bo stworzyć coś własnego, specyficznego chyba wcale niełatwo. Dziękuję. Ściskam.
UsuńPrzydałyby się teraz do kawki!!!
OdpowiedzUsuńśliczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńale dawka czekolady...
Porządna. Jedyna słuszna. :)
Usuńuwielbiam wypieki absolutnie czekoladowe i Twoje muffiny też uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńPo prostu uwielbiam Twoje zdjęcia! Są niczym z dobrej ksiązki kucharskiej:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pierwszy raz robione ze światłem z prawej strony :)
UsuńSchrupałabym i to już natychmiast!!!!!! To prawda zdjęcia Twoich przysmaków są nieziemskie!!!!
OdpowiedzUsuńMega przepysznie wyglądają, zdjęcia rewelacyjne nie mogę oderwać wzroku:-). Mam wrażenie że muffin chce wyskoczyć mi na stół:-), nie obraziłabym się:-)
OdpowiedzUsuńHej, hej, witaj! To by było coś, takie wyskakujące z ekranu muffiny, co nie? Jeszcze tego nie opatentowano, a chyba czas najwyższy ;) Dziękuję za odwiedziny!
UsuńAkurat dzisiaj mam taki dzień "czekoladowy". Właśnie wypiłam domową gorącą czekoladę, ale jeszcze i na takiego muffinka by się miejsce znalazło :)
OdpowiedzUsuńgenialne ,mega czekoladowe ,mega słodkie , super ;d
OdpowiedzUsuńDlaczego Ty mi to robisz, kochana Dominiko...? No dlaczego? Przecież ja nieodporna na pokusy jestem i do tego na czekoladowym głodzie...! Ech, ta zima... Ech, ta czekolada! ;))
OdpowiedzUsuń:*
Moja droga Domi, bo zimno i brzydko, człowiek w domu siedzi to i rozmyśla: co by tu słodkiego i fotogenicznego wydziergać?!? Jeszcze trochę, przyjdzie wiosna i zagoszczą tu posty o kwiatkach i ptaszkach, które sprzyjają diecie... He he :D Ściskam.
UsuńAaaaaa wyglądają tak cudownie, że zaraz ugryzę ekran!
OdpowiedzUsuńTylko uwaga na zęby! ;)
Usuńchcę, chcę, chcę! <3
OdpowiedzUsuńNo aż takich czekoladowych jeszcze nie jadłam.... mmmm trzeba będzie udoskonalić swój (tzn. mój) przepis :D
OdpowiedzUsuńZapraszam!
Usuńomomom, jem oczami! i te zdjęcia! <3
OdpowiedzUsuńFajna by była taka dieta - jedzenie oczami. Najesz się, a w talii nic nie przybywa. Pozdrawiam!
UsuńŚwietnie sie prezentują. Boski tytuł posta:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, a tak mi jakoś pasował ten tytuł ;)
UsuńJa też marzę o wiośnie! I takie czekoladowe muffiny na pewno stokrotnie poprawiają nastrój, już mam ochotę zabrać się do roboty, bo pożądnie gorzka pyszna czekolada zawsze się znajdzie :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńU mnie też zawsze się znajdzie. Zawsze dostaję tabliczkę od Babci i chowam do szafki. Te zasoby nigdy się nie kończą...
UsuńZdjęcia jak zwykle cudne! Muffinki muszą być przepyszne bo nawet łyżki wylizane heh :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i czekoladowo
Housewife
Ale śliczne te muffinki! ;)
OdpowiedzUsuńAleż cudne i apetyczne!! I czekoladowe... mniam!!...:))
OdpowiedzUsuńMyślę, że Twoja wariacja mufinnowa udała się w 100%. Człowiek się śmieje w duszy, oblizuje i przełyka nadprodukowaną ślinkę :)
OdpowiedzUsuńmuszę koniecznie wypróbować ten przepis. Dzięki i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńyour pictures are amazing ! i like it very much !
OdpowiedzUsuńand the choco-muffin looks delicious !
kind regards from vienna, melanie
Thank you very much! And for greetins from Vienna as well! :)
UsuńŚwięta prawda z tym muffinem :D
OdpowiedzUsuńWypróbowałam wczoraj, wyszły świetne, szczególnie ta rozpływająca się czekolada:)
OdpowiedzUsuńCieszę się pełną buzią :)
UsuńOh my goodness, they look mouth-watering and that quote totally rocks:) LOVE! Have a cozy day, lovely.
OdpowiedzUsuńprzepiekne zdjecia robisz :) Zazdroszcze talentu :)pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuń