Recipes
are important but only to a point. What's more important than recipes
is how we think about food, and a good cookbook should open up a new way
of doing just that.
Uważam, że z każdej znajomości coś nam zostaje. Ze znajomości z Beatą, z którą miałam sposobność pracować przed laty przez niezbyt długi okres, pozostał mi niezawodny przepis na tajską zupę i kserokopie przepisów z książki Real Food.
To od niej dowiedziałam się, kim jest Nigel Slater na długo przed tym, nim filmowa adaptacja 'TOSTa - historii chłopięcego głodu' trafiła do sal kinowych.
W ubiegłym roku Mąż obdarował mnie oryginalną wersją 'Real Food'. Od tego momentu zajmuje ona honorowe miejsce wśród moich książek kucharskich. Zajmuje indywidualny stojak do książek.
Jest wspaniała. Nie tylko dlatego, że tak jak Nigel uwielbiam ziemniaki. Dlatego, że spełnia warunek, o którym wspomniał znany szef kuchni - Michael Symon w cytacie przytoczonym na wstępie.
Dlatego, że czyta się ją jak prostą i przyjemną opowieść o smaku i radości jedzenia, a nie jak pozbawiony emocji zbiór przepisów i kuchennych procedur.
Dlatego, że rzeczywiście mówi o prawdziwych, bezpretensjonalnych potrawach.
Dlatego, że rzeczywiście mówi o prawdziwych, bezpretensjonalnych potrawach.
Jestem ciekawa, jaka jest Wasza ulubiona książka kucharska?
Jaka powinna być?
I czy jedna na całe życie?
Jaka powinna być?
I czy jedna na całe życie?
*
Kiedyś pisałam już o blogowych 'okresowych wspólnych mianownikach'. Teraz tym mianownikiem są pierwsi zwiastuni wiosny - cebulkowe nowalijki. Szafirki, żonkile, tulipany. Pozostałam w tyle, ale już nadrobiłam zaległości. Hiacynty zamieszkały w szklarence.
Są wspaniałe.
Wiosno przybywaj!
A na koniec w tej samej scenerii chwalę się podarunkiem, który otrzymałam od Marleny z Kart-Deco.
Zupełnie bez zapowiedzi oznajmiła, że ma dla mnie prezent. Odebrałam przesyłkę z poczty i...
rozpakowałam śliczny, własnoręcznie i z sercem stworzony Przepiśnik.
♥
Książkę z chęcią bym chwyciła w swoje ręcę... u mnie narazie przeważa Barbara Temelie i brak kwiatów...! Jutro wybieram się na targ! I przywożę cudowne zieloności :)
OdpowiedzUsuń:) Jestem ciekawa tej książki, zaraz sobie o niej poczytam :)
Usuńu mnie już jedne swoje wypachniały, teraz kolejne zakupiłam! Śliczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo bardzo.
Usuńale ładnie! :))))))))))))))
OdpowiedzUsuńhiacynty być muszą:D wiosnę niech przywołują, a książkę muszę koniecznie zobaczyć:)
Polecam wszystkim miłośnikom prostej, ale oszałamiającej kuchni. Buziaki!!!
UsuńJakie masz cudne tło, ale narobiłaś mi smaka na taką książkę kucharską ;)
OdpowiedzUsuńHiacynty ślicznie się prezentują w mini szklarence też już czekam na wiosnę... no i ten prezent - super!!! ;)
Buziaki
Droga Rozo, nie uwierzysz, ale to tło to stara skrzynka po owocach, którą - hmm, przyznać się czy nie ;) - wyciągnęłam ze śmietnika... Ale też ją lubię w roli tła... :)
UsuńPieknie tu dziś u Ciebie:-), moja ulubiona książka kucharska to " Home Made " autorstwa Yvette Van Boven, czyta się ją dokładnie tak samo jak Ty napisałaś o swojej:-). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSmakowite zdjęcia - takie jak lubię. Co prawda zapoznałam się tylko z blogiem, ale już widzę, jaki to styl. Na sam widok ślinka cieknie. Czyli mój ulubiony!
Usuńhoduję hiacynta na oknie, dopiero jak zakwitł można poczuć wiosnę w środku zimy:)
OdpowiedzUsuńi jak pachnie!!! :)
UsuńCudowny przepiśnik. A Twoje zdjęcia powalające:) Cudny filtr:) A książkę idę szukać na allegro bo ja tez jestem fanką ziemniaków!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Fotografowanie na priorytecie przesłony i manualnych ustawieniach czyni cuda :) Powodzenia z książką.
UsuńNie mam ulubionej książki kucharskiej..., może coś ze mną nie tak. Jestem chaotyczna w tej kwestii, zaglądam do różnych, przepisy zapisuję na karteczkach, które potem mam zamiar przepisać do mojego kucharskiego zeszytu. Niektóre przepiszę, niektóre zgubię. Ale ostatnio zaczytuję się w "Słodkim życiu w Paryżu" Lebovitz'a i bardzo mi smakuje. :)
OdpowiedzUsuńAch! Lebovitz jest bardzo inspirujący. Bardzo mi się podobają jego przepisy na lody - np. z karmelizowanym boczkiem! Ciągle się przymierzam do tych jego receptur. Może w końcu...
UsuńKiedyś napisałam na blogu o mojej ulubionej książce kucharskiej - bardzo starym i wysłużonym wydaniu "Kuchni polskiej".
OdpowiedzUsuńKlasyk. To taki mianownik sztuki kuchennej. Warto mieć i pamiętać. Ja mam wersję nie-aż-tak-starą. :)
UsuńOh, zdjęcia wyglądają jakby promienie trochę już zachodzącego gorącego słońca się tam znalazły, tak ciepło! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo złapałam ciut światła, może nie słońca, ale przy rozjaśnionych parametrach ładnie się fotografuje. Pozdrawiam też!
UsuńŚlicznie wyglądają hiacynty w szklarence :) Pomysł ze szklankami super! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dadzą radę w tych szklaneczkach - one były akuratne rozmiarem ;)
UsuńPrezent przepiękny, a co do relacji międzyludzkich i o tym że coś pozostaje z każdej znajomości to się zgodzę. To niesamowite na ile sposobów można obcować z ludźmi, nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.Mi po tych moich najważniejszych znajomościach pozostało bardzo wiele, czasami nasze drogi się rozchodzą ale to co cenne zostaje. Buziaki
OdpowiedzUsuńA najciekawsze, że nawet po tych nizebyt bliskich, z którymi czasem zetknął nas czas i przypadek, coś zazwyczaj zostaje. I o tyle jesteśmy bogatsi. :)
UsuńOh I have many cookbooks that I adore and use daily but I also try to put my own twist on some of those amazing dishes that my favourite chefs come up with. So they feel more personal or are more of Balazs' and my taste. Right now I am all about 'I know how to eat' by Ginette Mathiot. It's the French cooking bible:) Have a wonderful afternoon, sweetie.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie dorosłam, do tego żeby nazwać jakąś ulubioną... kocham je wszystkie! :D
OdpowiedzUsuńDokładnie takie mam marzenie - wiosna musi nadejść :)
OdpowiedzUsuńKlimatycznie to pokazałaś na zdjęciach :)
Do mnie wiosna jeszcze nie przyszła, ale jak tylko napatoczy mi się jakiś hiacynt to przygarnę go do domu! Pozdrawiam ciepło Dominiko!
OdpowiedzUsuń