"What she needed was a walk.
And if that didn't work, then there was always cheesecake in the fridge.
There was nothing in the world that couldn't be cured by cheesecake."
{Alexandra Ivy}
Odsłona 1., 20-25 lat temu
Jako dziecko nie lubiłam sernika. Zwłaszcza z rodzynkami. Wydłubywanie ich z ciasta było bardzo mozolnym zajęciem. Jednak jako 'raczej-nie-narzekające' dziecko zjadałam 'przydział' ze swojego talerzyka. Rodzynki zostawały, ma się rozumieć.
Odsłona 2., 5-10 lat temu
Jako dorosła już osoba przez długi czas uważałam, że przygotowanie i upieczenie sernika to jakieś karkołomne przedsięwzięcie. W związku z tym, przez lata nawet nie podchodziłam do tematu. Jakie więc było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to wcale nie takie straszne.
Zwłaszcza, gdy używamy gotowego, już zmielonego sera i ciasteczek jako bazy na spód.
Odsłona 3., 4-5 dni temu
Ochota na sernik przyszła znienacka i po dwóch dniach okazała się nie do stłumienia. Mimo deficytów czasowych, ponieważ jednak lubię siebie, postanowiłam uczynić zadość ochocie i upiec sobie sernik. Ale, ale... musiał to być sernik o odpowiednich właściwościach.
Po pierwsze, musiał być kokosowy. Po drugie wilgotny, ale w miarę lekki. Po trzecie nie za słodki, a nawet z minimalną nutą słoności. A więc koniecznie z domowym, lekko słonym sosem karmelowym. I zbożowo-sezamowymi ciasteczkami na spód.
Aha, oczywiście bez rodzynek!
Zauważam u siebie cykliczne tendencje w podejściu do aktywności kuchennych. Raz mam ochotę z aptekarską precyzją wypróbowywać przepisy, podejmować kulinarne wyzwania, stawiać sobie różne poprzeczki do przeskoczenia, zachwycać się procesami, jakie zachodzą w trakcie podgrzewania czy mieszania różnych substancji.
Kiedy indziej - i tak jest teraz - interesuje mnie tylko efekt końcowy w postaci smaku, a przepisy i wytyczne co do ilości i objętości mnie irytują. Wrzucam składniki 'na oko', szczyptami, garściami. Improwizuję.
Wtedy też trudniej o dzielenie się przepisami, bo garść garści, a haust haustowi nierówny.
W przypadku sernika, w zależności od stopnia konsystencji i delikatności samego sera różny też może być czas pieczenia. Trzeba więc z zainteresowaniem podglądać, co się dzieje w piekarniku i odpowiednio reagować. :)
A potem to, bez zbędnego dbania o prezentację, już tylko siąść sobie wygodnie i delektować się sernikiem upieczonym tylko dla siebie (no dobra, Mąż też skorzystał...). I to przez dwa dni...
Bo tuż po (prawie całkowitym, bo kto by doczekał końca, gdy ochota bombarduje mózg!) wystudzeniu, sernik jest cały jak puch rozpływający się w ustach.
Na drugi dzień zaś, nabiera pełni swojego sernikowego charakteru - z konkretniej zaznaczającym się kruchym spodem i zwartą masą serową.
Wtedy ochota zamienia się w przyjemne poczucie kulinarnego zadowolenia.
Kto powiedział, że można czerpać radość tylko z karmienia innych?
Spód:
200g ciastek zbożowych (lekko słonych)
200g stopionego masła
garść albo dwie wiórków kokosowych
Wiórki z ciastkami rozdrabniamy w blenderze na piasek. Łączymy z masłem. Wylepiamy masą spód tortownicy (uprzednio wyłożonej papierem do pieczenia). Podpiekamy spód 15 minut w piekarniku nagrzanym do 175 stopni.
Masa serowa:
1 duże wiaderko sera sernikowego
4 małe (3 duże) jaja
2-3 duże garści wiórków kokosowych (muszą być wyczuwalne w strukturze masy serowej)
mały haust esencji waniliowej
duży haust Malibu
50g cukru
Żółtka z cukrem ucieramy na kogel-mogel. Dodajemy esencję waniliową, Malibu, ser i wiórki kokosowe. Dokładnie łączymy składniki. Z białek ubijamy ze szczyptą soli dość sztywną, ale elastyczną pianę. Dodajemy do masy serowej w 3 partiach, delikatnie mieszając szpatułką. Masę wylewamy na podpieczony spód. Całość pieczemy 45-60 minut (w zależności o średnicy i wysokości formy, im wyższa - tym dłużej), do całkowitego ścięcia sera i lekko suchego wierzchu.
* Do piekarnika wraz z sernikiem wstawiamy żaroodporną miseczkę z wodą.
Po wyłączeniu piekarnika zostawiamy sernik do całkowitego ostudzenia, lub przynajmniej tyle, ile możemy wytrzymać nie próbując go... :)
Sos karmelowy - co i jak TUTAJ.
Enjoy!
Przepiękne zdjęcia, serniczek wygląda niesamowicie apetycznie :)
OdpowiedzUsuńTy chyba kobitko z kuchni nie wychodzisz:))))))))) pycha!:D
OdpowiedzUsuńKochana, właśnie ostatnio do niej tylko wpadam! Tyle rzeczy do zrobienia na zewnątrz kuchni, zwłaszcza gdy pogoda sprzyja!
Usuńtaki sernik to poezja :) mnie też ostatnio dopadła chęć sernikowa i wyklarował mi się obraz sernika z marakaują, będę działać w weekend :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziałaj, działaj. Widzę, że u Ciebie ostatnio owocowy twist! Ale tarta z rabarbarem to było coś!
UsuńW moim wypadku trochę podobnie było, jako dziecko nie przepadałam za sernikiem, choć jako miłośnik słodkości zawsze próbowałam. Potem wydawało mi się, że pieczenie sernika jest wyjątkowo trudne, a ja do tego kompletnie niestworzona. Dziś serniki uwielbiam i jeść i piec:) A taki upieczony tylko dla mnie to najbliższe marzenie do zrealizowania:)
OdpowiedzUsuńTak, takie marzenia trzeba realizować, zanim ulecą. :)
UsuńZ tymi rodzynkami chyba już tak jest, ale teraz lubię , za to moja córka nie.
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne i aż chciałoby się spróbować.
Ja już mój sernik właśnie skończyłam pałaszować , :)
Jestem pod wrażeniem faktu, ile osób akurat w tym momencie ma "sernikowy czas". To takie fajne...
UsuńSo true, I didn't like cheesecake as a child as well, but now I could eat it all day every day:) My favourite is the classic one. Yum! Have a beautiful day, dear. Your photos always make me swoon:) xoxo
OdpowiedzUsuńHeh, Thank you Diana. I am so glad you have many childhood memories similar to mine! Hugzzz!
UsuńKochana, w myślach mi czytasz. Taki serniczek chętnie bym zjadła a już z solonym karmelem to na pewno :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, co jest bardziej apetyczne - Twój sernik, czy Twój tekst :) Z przyjemnością poczytałam sobie!
OdpowiedzUsuńOch to bardzo miłe! Lubię sobie czasem tak popisać ;)
UsuńŁo matko! ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńMmmmm...zjadłabym :-)
OdpowiedzUsuńKokosowy sernik - brzmi cudnie! :)
OdpowiedzUsuńU mnie cytrynowy akurat dziś :)
No właśnie! Początek maja = czas serników??? Czy jakieś deficyty wapnia z nabiału wszystkie mamy? :D
UsuńTaki sernik z sosem karmelowym to istne pokuszenie :)
OdpowiedzUsuńpysznie wygląda :)
Ożesz ale mi smaka narobiłaś sernik uwielbiam ! ,co prawda za kokosem nie przepadam, ale od czasu do czasu mogę zjeść chyba popełnię to zbrodnię ;p przez Ciebie ;)))
OdpowiedzUsuńEeee tam, taka zbrodnia to sama przyjemność. Trzymam Cię za słowo!
UsuńAaaaaaaaaaaaaaaale mi smaka narobiłaś, a miałam się "odchudzać" :o)
OdpowiedzUsuńMmmmmm.... ja też zawsze myślałam, że upieczenie sernika to wyczyn ponad przeciętny, dopóki P. nie zrobił rach ciach i do tego pysznie :> A ten wygląda nieziemsko, ale musi pachnieć i smakować!
OdpowiedzUsuńOddałabym wiele za taki sernik tu i teraz !!
OdpowiedzUsuńSama rokosz !!
jak zwykle niezwykle smakowicie:)))
OdpowiedzUsuńpozeram w calosci - sernik uwielbiam:)))
:) Ach, jakiś Fanklub Sernika trzeba normalnie założyć!
Usuńrewelacyjne zdjecia!super blog:)
OdpowiedzUsuń