środa, 3 maja 2017

Masz babo koszyk?!

Even the simplest wicker basket can become priceless when it is loved and cared for through the generations of a family.


{Sister Parish}



Gdzie się podziały tamte koszyki? - chciałoby się zanucić. Bo kiedy postanowiłam zrealizować pomysł koszykowej dekoracji, okazało się, że najbardziej czasochłonnym etapem przedsięwzięcia będzie zebranie tych głównych bohaterów zamieszania. 

Wydawać by się mogło, że w czasach, gdy portale aukcyjne i te wymiany sąsiedzkiej oferują wszystko i w każdej ilości, stare, poczciwe koszyki plecione będą wołać do ciebie z ekranu monitora: 'Wybierz mnie! Wybierz mnie!', a ja będę podpierać dłonią podbródek głowy ciężkiej od dokonywania wieloetapowych selekcji...

Ale nie. Bardzo nie tak. Bo starych koszyków raczej było brak!

Zebranie tej małej gromadki zajęło trochę czasu, przez co projekt z kategorii 'szybka akcja' zmienił się w 'akcję poszukiwawczą'.

Pomógł sklepik pewnej bloggerki (TU) oraz kilku starych znajomych: olx, allegro i TK Maxx.

Dalej też miało być górki. W cieple majówkowego słoneczka i z pieśnią na ustach miałam swoje plecione zdobycze malować, lakierować i mocować na ścianie balkonu. I w zasadzie wszystko właśnie tak się odbyło, z tą drobną różnicą że bez ciepła majówkowego słoneczka i bez rzeczonej pieśni.
Z tym mocowaniem to też ciut inaczej, bo dokonał tego Mistrz Mocowań uzbrojony w nową wkrętarkę w szokującym czasie poniżej 3 minut.


Koniec końców, mój balkon jest gotowy na sezon. Sezon chyba jednak nie jest gotowy na balkon, biorąc pod uwagę prognozę pogody.
W sumie nawet trochę żałuję, że koszykowa kompozycja nie znalazła się gdzieś po ciepłej stronie wnętrza (czytaj: w mieszkaniu), tak mi się podoba, jednak fizycznej niemożliwości pokonać się nie da. Co to za zjawisko? 

Brak wolnych ścian.


I tym optymistycznym akcentem tymczasem kończę i słońca życzę.