En art comme en amour, l'instinct suffit.
{Anatole France}
Ma cztery ramiona i pochodzi prosto z Francji. Prosto z pchlego targu. Odnaleziony przez przyjaciółkę z myślą o mnie, trafił w moje ręce a następnie pod sufit w przedpokoju. Bezcenne.
Po zamontowaniu nastąpiły chwile grozy, gdy żyrandol po włączeniu zaczął wydawać mocno iskrzące dźwięki i miałam wrażenie, że zaraz eksplodują żarówki albo korki. Kazałam snującym się po korytarzu kotom uciekać. Na szczęście Mąż Znający Się Na Elektryce przyjrzał się bliżej temu wybrykowi myśli techniczno-elektrycznej. Pokiwał głową nad rozwiązaniami z ubiegłej epoki, coś tam podociskał i światło zabłysło już bez strasznych trzasków.
Podobno - ze względu na szokujące patenty zastosowane w tym cacku - lepiej go za bardzo nie dotykać, ale prezentuje się niezwykle szykownie.
A że zmęczonych instalowaniem tudzież podziwianiem żyrandola należało potraktować czymś pożywnym, a w lodówce czekało (nie wiadomo na co) opakowanie pieczarek, powstała spontaniczna zupa. Bez przepisu, za to ze składnikami w ilościach komponowanych 'na oko', a raczej 'na język' i smak.
Bo w sztuce - również kulinarnej - instynkt wystarczy.
Soupe aux champignons czyli kartoflanka pieczarkowa
ok. 10 średniej wielkości ziemniaków, mytych, nieobranych
1 opakowanie (ok.400g) pieczarek
1 cebula
4 ząbki czosnku
5 plastrów wędzonego boczku
świeży rozmaryn
świeży tymianek
100ml słodkiej śmietanki
1,5 litra bulionu drobiowego
ocet balsamiczny
Na 3 łyżkach oliwy z oliwek szklimy posiekany czosnek i cebulę, a następnie dodajemy pokrojone w kostkę ziemniaki i pieczarki, igiełki z 2 gałązek rozmarynu, garść tymianku. Mieszamy. Zalewamy bulionem, dodajemy boczek i gotujemy, aż ziemniaki będą miękkie. Przyprawiamy solą i pieprzem. Zabielamy śmietanką. Odlewamy 3 szklanki zupy i blendujemy na krem, po czym z powrotem mieszamy z zupą. Dodajemy łyżkę octu balsamicznego. Podajemy z gałązkami ziół.
wow boski jest ten żyrandol! :))) magia...no i historia zapisana w przedmiotach:) uwielbiam
OdpowiedzUsuńa taką zupkę to bym z chęcią zjadła...
Żyrandol wspaniały. Taki prezent to jest coś. I codziennie na niego patrząc, myślisz, że ktoś go wybrał z myślą o tobie... bezcenne!
Usuńcudne zdjęcia! A zupa wygląda naprawdę smakowicie :)
OdpowiedzUsuńjedyne zdjęcie nie z kolażu super, takie dekadenckie, a żyrandol niech służy, też mam przywieziony klosz z Lyonu, więc niech służy co najmniej tak dobrze jak nasz ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny żyrandol! Ja od roku mam wisząca żarówkę, bo nie mogę trafić na taki żyrandol jaki by mi pasował ;)
OdpowiedzUsuńTakie instynktowne przepisy są najlepsze :)
A gdyby tak instynktownie dodać do tej zupy podgrzybki.. ;)
OdpowiedzUsuńPiękny żyrandol! Gdy będę mieć swoje cztery kąty właśnie na taki będę polować.
pięknie podana zupa i w jakiej pięknej aranzacji :))
OdpowiedzUsuńJesteś mistrzynią klimatycznych zdjęć, baaardzo mi się podobają...:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, takie komplementy niezmiennie mnie radują!
UsuńWhat a beautiful chandelier. So sassy and dreamy. Plus the soup looks perfect for autumn:) Have acozy day, lovely.
OdpowiedzUsuń