środa, 22 sierpnia 2012

Jak zjeść łosia, czyli dziecięcie marzenia dorosłych




 


Think what a better world it would be if we all, the whole world, had cookies and milk about three o'clock every afternoon and then lay down on our blankets for a nap.
{Barbara Jordan}

 
Podobno każdy dorosły ma w sobie coś z dziecka. I podobno warto to pielęgnować (o ile nie jest to rażąca nieodpowiedzialność lub szalona lekkomyślność).

No to ja takiego dziecięcego zawrotu głowy dostałam na dziale akcesoriów kuchennych IKEA. Nie powiem, żeby komplet zwierzakowych foremek był zakupem przypadkowym. 
O nie!
Już kiedyś je wypatrzyłam w katalogu internetowym i stwierdziłam po dziecięcemu, że MUSZĘ je mieć. No i kilka dni temu, podczas jednego z urlopowych dni koło południa, z bananem na twarzy ściskałam prostokątne pudełko z metalowymi kształtkami.
Mała rzecz, duża radość. Czy to nie jest fajne uczucie???


Oczywiście tuż po powrocie do domu foremki koniecznie MUSIAŁY zostać wypróbowane. Jasna sprawa, że nic nie pasuje do nich lepiej, niż klasyczne, maślane kruche ciasteczka. Sięgnęłam po bazowy przepis Nigelli Lawson, który publikuje Liska z Whiteplate. Zredukowałam proporcje o połowę, gdyż mimo również dziecięcej ochoty na herbatniki, nie jestem w końcu jakimś ciasteczkowym potworem (zazwyczaj).

Ciasteczka robi się błyskawicznie. I mają ten cudny maślany, słodko-słonawy smak...
Na 2 blaszki ciasteczek (lub 12 leśnych wykrawanych zwierzaków):

80-90g miękkiego masła
100g cukru pudru
200g mąki pszennej
3 łyżki mleka w proszku (puder)
1 jajko
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1/2 łyżeczki ekstraktu migdałowego
1/2 łyżeczki soli.


Przygotowanie jest dziecinnie proste. Wszystkie suche składniki należy przesiać do miski. Dodać pokrojone masło, jajko i ekstrakty. Wyrobić mikserem, a następnie zagnieść. Z rozwałkowanego ciasta od razu wykrawać ciasteczka i piec w temperaturze 180°C około 12-15 minut, aż brzegi będą złote lub złotobrązowe (w zależności od ciasteczkowych upodobań).
Nie muszę chyba dodawać, że ciasteczka były zjadane z równie dziecięcą frajdą!
Zwłaszcza łoś. I lisek. ;)




PS. Filiżanka to wakacyjna pamiątka z targu rupieci - wygrzebana w kartonie spośród innych "śmietnikowych" elementów zastawy. Koszt: 4 złote. Bo mimo, że na kartonie był napis: "Wszystko 2 złote", to przy płaceniu okazało się, że nieważne iż to komplet ze spodkiem. Filiżanka 2 złote, plus spodek 2 złote. :)
Ach te targowe interesy!

3 komentarze:

  1. Ja zakupiłam zwierzakowe foremki w zeszłym roku:)
    och cieszą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, no właśnie koleżanka z pracy mówi, że też ma. Czyli więcej dzieci wśród nas, dorosłych!

      Usuń
  2. Mam bardzo podobny zestaw, ale świąteczny. U mnie jest renifer zamiast łosia (tak mi się wydaję, że to renifer ;)) Muszę przyznać, że jako pierniczek zrobił wśród najbliższych furorę :)

    OdpowiedzUsuń