- W Paryżu najlepsze kasztany są na placu Pigalle.
- Zuzanna lubi je tylko jesienią.
- Przesyła ci świeżą partię.
A właśnie, że ich kulinarna geneza sięga zimowej diety niezamożnych mieszkańców Italii. Jedne z największych upraw znajdują się wciąż w regionie Lacjum. Tam też w okresie października i listopada można uczestniczyć przynajmniej w kilku jarmarkach i specjalnych dniach poświęconych kasztanom (sagra della castagna).
Czy są smaczne? Kwestia gustu.
Są trochę jak orzechowe ziemniaczki. Słodkie i ziemiste w smaku. Mi, jako fance wszystkiego co ziemniaczane i quasi-ziemniaczane, bardzo odpowiadają.
Jako syta, ciepła przekąska, z którą trzeba się trochę 'pobawić', ściągając niejadalne łupiny.
Skorzystałam z rady, by przed pieczeniem lekko obgotować kasztany we wrzątku (15 minut, nacięciami do dna).
I naprawdę radzę naciąć łupiny dość starannie (zalecam ostry nóż lub pomoc TŻ). Po 15 minutach w piekarniku rozgrzanym do 210°C, po otwarciu drzwiczek zdrowo huknęło! i jeden delikwent eksplodował pokrywając piekarnik, okoliczne szafki i mnie od frontu szronem swej kasztanowej zawartości. Było to dość zabawne, Mąż przyleciał sprawdzić, co się dzieje, ale chyba nie warto tego umyślnie próbować...
Podobno można je opiekać na patelni (zwykłej lub grillowej), albo na grillu. Jeśli ktoś w domowych warunkach próbował którejś z tych opcji, proszę o komentarz, jak poszło...
Kasztany są dobre,
OdpowiedzUsuńale Twoje zdjęcia są piękne.
No proszę, jakaś nowa informacja do katalogu :) a gdzie w Polsce można kupić jadalne kasztany? chętnie spróbuję...
OdpowiedzUsuńNo ja dostałam w przypracowym sklepiku z serii ODiDO... Ale to chyba czysty dostawczy przypadek, bo sprzedająca powiedziała, że mają pierwszy raz. Taki to sklepik, raz figi, raz kasztany, a raz pustki ;)
Usuńno właśnie, tak jest najczęściej :)
Usuńnigdy nie próbowałam tych jadalnych, ale te na Twoich zdjęciach zjadłabym z monitora. A jeszcze jak pięknie opakowane i podane do schrupania...mmm:))) szybko by zniknęły. To na pewno:)
OdpowiedzUsuńdobrego dnia:*:)
Lubię :-), choć ciężko je dostać, zazwyczaj kupuję w Makro.
OdpowiedzUsuńNo ciekawe... :) W Karpaczu w tym roku mieliśmy historyczne wydarzenie, ponieważ jadalny kasztan zakwitł i wydał owoce :) Niestety nie było mi dane spróbować ani jednego ;)
OdpowiedzUsuńp.s. Masz ładny kolor paznokci :) Pozdrawiam!
Dziękuję... A moźe w następnym sezonie owocowania kasztanowca się uda?
UsuńZiemniaczane w smaku mówisz. No to ja na pewno zostałabym fanką :)
OdpowiedzUsuńNa pewno przynajmniej warto spróbować. :)
UsuńOdkąd babcia upiekła kiedyś kasztany (nie nacięła więc wiesz, co się działo) kocham je miłością nieodwzajemnioną. Tak rzadko goszczą na półkach sklepowych. U mnie dostępne tylko w Tesco i też nie zawsze najwyższej jakości.
OdpowiedzUsuńNigdy nie silę się na wymyślne przepisy. Po prostu zjadam upieczone, w niebotycznych ilościach ;)
Wcale się nie dziwię, a i klasyków nie ma co udziwniać!
Usuńojej ale fajnie wyglądają, nigdy jeszcze nie próbowałam, ale jeśli ziemniaczane w smaku, sama nie wiem :)
OdpowiedzUsuńZawsze to coś nowego... :)
UsuńKasztany są wspaniałe, moja teściowa bardzo często je przygotowuje i tak jak piszesz gotuje je wcześniej.Piękne zdjęcia i nawet lakier, bluzka i zegarek doskonale się komponują z kasztanami :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, taki był zamysł co do zdjęć. Cieszę się, że Ci smakują, zauważyłam że gusta w tej sprawie są dość podzielone. Pozdrawiam!
UsuńKasztany - jadłam kiedyś i bardzo mi smakowały ;) Szkoda że w naszym klimacie nie rosną :) Kochana - zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia :) Uwielbiam Twój blog za nietuzinkową atmosferę, przepisy i fotografię która zawala mnie z nóg :)
OdpowiedzUsuńBuziaki - Ania :)
A widzisz Gosia Rudzia napisała powyżej, że w Karpaczu im taki jeden okaz zaowocował... :) Kolejny raz dziękuję Ci Aniu za ogromne komplementy i już odbieram wyróżnienie! Chętnie też bym Cię wyróżniła Liebsterem, ale masz już dwa - robię to więc póki co 'mentalnie', żebyś miała 3! :*
UsuńOj są pyszne, grillowane :D Ale w PL ciężko je dostać ;(
OdpowiedzUsuńPysznie tu u Ciebie ...zostaje już TU!
Pozdrawiam i ( nieśmiało )zapraszam do mnie ;)
Dziękuję i będę Cię odwiedzać!
UsuńPodobnie jak Zuzanna, lubię je tylko jesienią. Właściwie chociaż raz na sezon jesienny, staram się je zawsze zrobić. Z takiej tuby miło je podjadać :)
OdpowiedzUsuń