A więc większy projekt DIY wystartował. Wystarczająco stara drewniana skrzynka przyjechała jakiś czas temu do mnie znad morza w bagażniku Ewy. Odstała dwa tygodnie na klatce schodowej (gdzie zaczęło pachnieć prawdziwym drewnem) i w tą oto niedzielę po raz pierwszy została tknięta jej zszarzało-sękata tkanka.
I już przy pierwszym podejściu okazało się, że na wygładzenie będzie jej trzeba poświęcić dobre kilka popołudniowych godzin, a zakupiony przeze mnie papier ścierny to za mało. I że zaczynanie od ziarnistości 35 nie ma sensu. Ale po oszlifowaniu dwóch boków jestem bardzo zadowolona z efektu i pełna energii do dalszej pracy.
A co w ogóle z tego będzie???
Stay tuned to see!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz